Była przy nim cały czas, zapewne była dla niego. Nie liczyło się nic innego, chciała tylko móc na niego patrzeć. Świadomość, że w każdej chwili jej pobyt na tym świecie może się skończyć była jeszcze bardziej przerażająca niż sama śmierć. Promienie słońca wtargnęły do sypialni i oślepiły ją swoim blaskiem. Czuła, że coś się stanie, coś przełomowego, była pełna energii i życia, chciała żyć. Z uśmiechem na ustach podniosła się i przeciągnęła. Wzrok Milagros od razu powędrował w stronę siedzącego na skraju łóżka Sergia. Uklęknęła tuż za jego plecami i objęła ukochanego. Przyzwyczaiła się, że nie może go poczuć, ale wystarczyło to, że widziała ich stykające się ciała i od razu wyobrażała sobie jego gładką skórę, szorstki dotyk zarostu. Wsunęła dłonie pod jego boki i oparła głowę o ramię Ramosa.
- Witaj, kochanie. - szepnęła do jego ucha. Doskonale wiedziała, że nie odpowie, że jej nie usłyszy. Spuściła wzrok na słonie Sergia, w których coś ukrywał. Nie odrywając się od niego delikatnie, opuszkami palców przejechała wzdłuż jego ręki. W tym momencie Sergio prychnął, otarł dłonią łzy, a później otworzył skrywane w dłoniach czerwone pudełeczko. Dech zaparło jej w piersiach. Oczom Milagros ukazał się najpiękniejszy pierścionek jaki kiedykolwiek widziała. Nie zdążyła się mu jeszcze dokładnie przyjrzeć, a Sergio zamknął pudełeczko i z krzykiem cisnął nim w ścianę pokoju, po czym upadł na kolana chowając twarz w dłoniach. Ten Sergio Ramos, który tak się zarzekał, że nie będzie miał rodziny chciał się jej oświadczyć. Czując mocny uścisk w dołku klęknęła przed nim i przytuliła, czując jedynie cienki materiał jego koszulki.
- Dlaczego tak po prostu odeszłaś?! - łkał w jej ramionach.
- Jestem przy tobie. - szepnęła również nie mogąc powstrzymać łez.
Zadowolony z siebie wesoło szedł wąską uliczką w kierunku madryckiego rynku. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer Fernando.
- Cześć, stary. Ta dziewczyna nadal tam jest? - zapytał strzepując coś z ramienia.
- Tak, siedzi przy fontannie z jakąś koleżanką. Ramos, robię to dla ciebie ostatni raz. Czuję się jak James Bond. Olalla mnie zabije. Następnym razem sam sobie radź. - powiedział i się rozłączył. Sergio włożył telefon do kieszeni jeansów, poprawił koszule w kratkę i stanął obok ławki. Spojrzał na środek, na wielką fontannę i od razu rozpoznał dziewczynę od pizzy. Wyglądała zupełnie inaczej, choć tak samo. Rozwiane czarne loki, brązowe oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Nie miała ani grama makijażu, a i tak była przepiękna. Z odległości kilku metrów mógł dostrzec urocze piegi na nosie i policzkach. Uśmiechnął się do siebie szeroko i ruszył w jej stronę. Od razu go dostrzegła. Miała na sobie zwykłą szarą koszulkę i jeansy. Kto by pomyślał, że Sergio Ramos zainteresuje się kimś właśnie takim? Gdy zorientowała się, że idzie w jej stronę szeroko otworzyła usta, a blondynka siedząca obok niej zrobiła to samo.
- Cześć. - powiedział, a uśmiech nadal nie schodził z twarzy Sergia. - Myślałaś, że już się nie zobaczymy? - dodał, kiedy Milagros nie odpowiedziała.
- Tak, tak myślałam. - odparła szorstko po chwili milczenia. Przybrała kamienny wyraz twarzy i spoglądała Ramosowi prosto w oczy.
- Aż do dzisiaj byłaś w błędzie. - odparł. - Nie powiem, że to był przypadek, bo cię szukałem. No i w końcu, jak widzisz dopiąłem swego. - uśmiechnął się.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała, a blondynka obok dźgnęła ją w żebra łokciem.
- Jak ty się do niego odzywasz?! - syknęła sicho nie odrywając wzroku od Ramosa.
- Może chcę się umówić? Poprosić o numer telefonu? - zapytał podnosząc lekko brwi.
- Nie. - odparła krótko, wstała, wzięła torebkę i skierowała się w przeciwną stronę.
- Przepraszam za nią. - powiedziała blondynka i pobiegła za przyjaciółką. Sergio stał w miejscu jak słup soli nie mogąc uwierzyć w to, ze właśnie dostał kosza.
Milagros szła, a raczej pędziła przed siebie nie zważając na krzyki swojej przyjaciółki - Marii.
- Czyś ty na głowę upadła ?! - warknęła doganiając ją.
- Nie. Widzisz że nic mi nie jest. - odparła.
- To jest Sergio Ramos! Sergio Ramos prosi cię o numer telefonu! Sergio Ramosowi się nie odmawia! - powtarzała jak mantrę. - Skąd wy się w ogóle znacie?!
- Przywiozłam mu raz pizzę. - rzekła. - Nie jestem dziewczyną, która zaraz skoczy mu do łóżka bo jest sławny, kasiasty i przystojny. A jak widać, właśnie tego chce. Nie dzięki. - zakończyła i wsiadła do samochodu.
Nie wiedział co ma z sobą zrobić. Wieczorem wyszedł z domu, nie wiedząc za bardzo gdzie idzie. Nogi poniosły Sergia do jednego z madryckich barów. Usiadł przy barze i zamówił kieliszek whiskey. Musiał zatopić smutki. Chciał chociaż przez chwilę o wszystkim zapomnieć i nie cierpieć. Nie czuć tej pustki w sobie. Nie zdawał sobie sprawy, że miłość jego życia siedzi na krześle obok i nie może uwierzyć własnym oczom. Sergio nie pił od dawna, na prośbę Milagros, a teraz? Bezradnie obserwowała jak Sergio pochłania kieliszek po kieliszku. Nie wiedziała co robić. Spojrzała na komórkę Ramosa leżącą na blacie. Dotknęła jej palcem i poczuła coś. Ale nie mogła odblokować ekranu. Przeklęła w duchu i spojrzała na ukochanego.
- Gdybym żyła zrobiłabym ci z dupy jesień średniowiecza. - syknęła, a Sergio w tej chwili lekko się uśmiechnął, co ją zdziwiło.
- Ramos! - usłyszała donośny głos, na dźwięk którego szeroko się uśmiechnęła. W drzwiach stał Fernando i wiercił wzrokiem dziurę w brzuchu Ramosa. - Kretyn. - syknął i podszedł do niego. - Ubieraj się, idziemy do domu. - dodał sięgając po skórzaną kurtkę przyjaciela.
- Wydawało mi się, że słyszę głos Milagros... - szepnął przenosząc wzrok z kieliszka na Torresa.
- A mi się wydawało, że jesteś choć trochę mądrzejszy i nie pójdziesz się upić. - powiedział pomagając mu założyć kurtkę. - A tak z ciekawości, co ci powiedziała? - zapytał.
- Że zrobi mi z dupy jesień średniowiecza. - parsknął ledwo stojąc na nogach.
- Milagros, jesteś tu? - zapytał Fernando. - Całkowicie się z tobą zgadzam. - zakończył i przełożył przez szyję ramię Ramosa. Przez cały ten czas Milagros nie dowierzając spoglądała na nich. Ale dlaczego Sergio słyszał ją dopiero teraz?! Dlaczego nie słyszał jej łkania, jej przeprosin, jej szlochów?!
Od autorki: Witam po ponad miesięcznej przerwie. Planowałam zakończyć to opowiadanie w wakacje, ale jednak coś nie wyszło. A teraz nie wiem jak to będzie bo od początku mam nawał obowiązków i nauki w szkole. Będę robiła co w mojej mocy. Zostawiam Was z bardzo krótkim rozdziałem, który przed chwilą napisałam. Nie jest jakiś wybitnie dobry, ale nie jest też chyba tragiczny. Zostawiam opinię Wam. Pozdrawiam i do napisania, Laurel.
Krótki, ale za to cudny! I pomyśleć, że on na początku dostał od niej kosza.. :D
OdpowiedzUsuńKońcówka była boska z tym jak oną ją usłyszał!
Czekam na kolejny rozdział :)
Rany, myślałam, że już nigdy nie będzie rozdziału :D Ale jest i trzeba się cieszyć! Oczywiście cudo, wspaniale opisane. Dziwna akcja z tym koszem, ale nie powiem, pomysłowa. Do tego końcówka. Jestem naprawdę ciekawa, jak to wszystko zakończysz. Bo mi nic do głowy nie przychodzi.
OdpowiedzUsuńTak wiec czekam na dalszą część i nie dziwię się nawałem prac, sama mam tego całą masę.
Uwielbiam to opowiadanie *.* Idealne
OdpowiedzUsuńNo, doczekałam się rozdziału. I wierzę, że doczekam też następnego. Przypadło mi do gustu to opowiadanie i chciałabym doczytać je do końca, bo wierzę, że każdy kolejny wpis będzie równie dobry, albo i lepszy.
OdpowiedzUsuńSytuacja z koszem dla Ramosa niezła, i przyjaciółka Maria zachowywała się tak, jak ja bym się zachowała ;)
Zastanawia mnie to, że usłyszał ją... czyżby za sprawą telefonu? Jakiś cud?
Zapomniałam dodać: Piękny szablon :3
UsuńPiękny rozdział i piękny szablon. Tyle na początek. Poza tym cieszę się, że wreszcie doczekałam się nowego rozdziału, nie wiesz, ile razy wchodziłam na twojego bloga z nadzieją, że pojawiło się coś nowego.
OdpowiedzUsuńMilagros musiała być niezwykłą dziewczyną, skoro Sergio postanowił się jej oświadczyć, mimo iż wcześniej zarzekał się, że rodziny nie zamierza zakładać. Łzy stały mi w oczach, gdy czytałam o jego cierpieniu, jego wewnętrznym rozdarciu. Takie coś nie powinno im się przytrafić, powinni być razem szczęśliwi, na zawsze.
Zastanawia mnie to, iż Sergio naprawdę ją usłyszał, może to za sprawą złości, bo Milagros faktycznie była zła na niego, że poszedł się upić, a może faktycznie jest coś w tym telefonie. Nie wiem, w każdym razie dzięki Bogu, że Sergio ma takiego przyjaciela jak Fernando, co on by bez niego zrobił.
Zastanawia mnie też ta niechęć, którą Milagros na początku go darzyła. Ciekawi mnie, ile musiał się natrudzić, by w końcu zgodziła się na randkę. Zapewne musiał dać z siebie wszystko i jeszcze więcej, by przekonać ją, że nie chodzi mu tylko o zaciągnięcie jej do łóżka.
Ściskam :*
Rozwalił mnie ten tekst, że Milagros zrobi z dupy Ramosa jesień średniowiecza, hahaha, bez kitu spadłam z łóżka.
OdpowiedzUsuńI co by Sergio zrobił bez Torresa? Zginąłby!
Czekam na nowość :)
Ojej, na początku się wzruszyłam :c A to nie podobne do mnie, więc możesz być z siebie dumna, że doprowadziłaś mnie do tego.
OdpowiedzUsuńPięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie.
Pozdrawiam :*
Mnie również rozwalił teskst Milagros :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny :) Nie ty jedna masz masę obowiązków :( Ja sama też nie mam zbyt wiele czasu bo ciągle jestem zajęta.
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
Tekst* wybacz literówka :)
UsuńPodoba mi się ten rozdział bardzo, bardzo. Niesamowita ta sytuacja z pierścionkiem... Cóż. Nie zdążył. Po prostu nie zdążył.
OdpowiedzUsuńAle cudowne było to, że w jakiś sposób głos Milagros do niego dotarł.
buziak :*