sobota, 6 września 2014

wspomnienie drugie

Była przy nim cały czas, zapewne była dla niego. Nie liczyło się nic innego, chciała tylko móc na niego patrzeć. Świadomość, że w każdej chwili jej pobyt na tym świecie może się skończyć była jeszcze bardziej przerażająca niż sama śmierć. Promienie słońca wtargnęły do sypialni i oślepiły ją swoim blaskiem. Czuła, że coś się stanie, coś przełomowego, była pełna energii i życia, chciała żyć. Z uśmiechem na ustach podniosła się i przeciągnęła. Wzrok Milagros od razu powędrował w stronę siedzącego na skraju łóżka Sergia. Uklęknęła tuż za jego plecami i objęła ukochanego. Przyzwyczaiła się, że nie może go poczuć, ale wystarczyło to, że widziała ich stykające się ciała i od razu wyobrażała sobie jego gładką skórę, szorstki dotyk zarostu. Wsunęła dłonie pod jego boki i oparła głowę o ramię Ramosa. 
- Witaj, kochanie. - szepnęła do jego ucha. Doskonale wiedziała, że nie odpowie, że jej nie usłyszy. Spuściła wzrok na słonie Sergia, w których coś ukrywał. Nie odrywając się od niego delikatnie, opuszkami palców przejechała wzdłuż jego ręki. W tym momencie Sergio prychnął, otarł dłonią łzy, a później otworzył skrywane w dłoniach czerwone pudełeczko. Dech zaparło jej w piersiach. Oczom Milagros ukazał się najpiękniejszy pierścionek jaki kiedykolwiek widziała. Nie zdążyła się mu jeszcze dokładnie przyjrzeć, a Sergio zamknął pudełeczko i z krzykiem cisnął nim w ścianę pokoju, po czym upadł na kolana chowając twarz w dłoniach. Ten Sergio Ramos, który tak się zarzekał, że nie będzie miał rodziny chciał się jej oświadczyć. Czując mocny uścisk w dołku klęknęła przed nim i przytuliła, czując jedynie cienki materiał jego koszulki. 
- Dlaczego tak po prostu odeszłaś?! - łkał w jej ramionach. 
- Jestem przy tobie. - szepnęła również nie mogąc powstrzymać łez.

Zadowolony z siebie wesoło szedł wąską uliczką w kierunku madryckiego rynku. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer Fernando. 
- Cześć, stary. Ta dziewczyna nadal tam jest? - zapytał strzepując coś z ramienia. 
- Tak, siedzi przy fontannie z jakąś koleżanką. Ramos, robię to dla ciebie ostatni raz. Czuję się jak James Bond. Olalla mnie zabije. Następnym razem sam sobie radź. - powiedział i się rozłączył. Sergio włożył telefon do kieszeni jeansów, poprawił koszule w kratkę i stanął obok ławki. Spojrzał na środek, na wielką fontannę i od razu rozpoznał dziewczynę od pizzy. Wyglądała zupełnie inaczej, choć tak samo. Rozwiane czarne loki, brązowe oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Nie miała ani grama makijażu, a i tak była przepiękna. Z odległości kilku metrów mógł dostrzec urocze piegi na nosie i policzkach. Uśmiechnął się do siebie szeroko i ruszył w jej stronę. Od razu go dostrzegła. Miała na sobie zwykłą szarą koszulkę i jeansy. Kto by pomyślał, że Sergio Ramos zainteresuje się kimś właśnie takim? Gdy zorientowała się, że idzie w jej stronę szeroko otworzyła usta, a blondynka siedząca obok niej zrobiła to samo.
- Cześć. - powiedział, a uśmiech nadal nie schodził z twarzy Sergia. - Myślałaś, że już się nie zobaczymy? - dodał, kiedy Milagros nie odpowiedziała.
- Tak, tak myślałam. - odparła szorstko po chwili milczenia. Przybrała kamienny wyraz twarzy i spoglądała Ramosowi prosto w oczy.
- Aż do dzisiaj byłaś w błędzie. - odparł. - Nie powiem, że to był przypadek, bo cię szukałem. No i w końcu, jak widzisz dopiąłem swego. - uśmiechnął się.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała, a blondynka obok dźgnęła ją w żebra łokciem. 
- Jak ty się do niego odzywasz?! - syknęła sicho nie odrywając wzroku od Ramosa. 
-  Może chcę się umówić? Poprosić o numer telefonu? - zapytał podnosząc lekko brwi. 
- Nie. - odparła krótko, wstała, wzięła torebkę i skierowała się w przeciwną stronę.
- Przepraszam za nią. - powiedziała blondynka i pobiegła za przyjaciółką. Sergio stał w miejscu jak słup soli nie mogąc uwierzyć w to, ze właśnie dostał kosza.
Milagros szła, a raczej pędziła przed siebie nie zważając na krzyki swojej przyjaciółki - Marii. 
- Czyś ty na głowę upadła ?! - warknęła doganiając ją.
- Nie. Widzisz że nic mi nie jest. - odparła.
- To jest Sergio Ramos! Sergio Ramos prosi cię o numer telefonu! Sergio Ramosowi się nie odmawia! - powtarzała jak mantrę. - Skąd wy się w ogóle znacie?!
- Przywiozłam mu raz pizzę. - rzekła. - Nie jestem dziewczyną, która zaraz skoczy mu do łóżka bo jest sławny, kasiasty i przystojny. A jak widać, właśnie tego chce. Nie dzięki. - zakończyła i wsiadła do samochodu.

Nie wiedział co ma z sobą zrobić. Wieczorem wyszedł z domu, nie wiedząc za bardzo gdzie idzie. Nogi poniosły Sergia do jednego z madryckich barów. Usiadł przy barze i zamówił kieliszek whiskey. Musiał zatopić smutki. Chciał chociaż przez chwilę o wszystkim zapomnieć i nie cierpieć. Nie czuć tej pustki w sobie. Nie zdawał sobie sprawy, że miłość jego życia siedzi na krześle obok i nie może uwierzyć własnym oczom. Sergio nie pił od dawna, na prośbę Milagros, a teraz? Bezradnie obserwowała jak Sergio pochłania kieliszek po kieliszku. Nie wiedziała co robić. Spojrzała na komórkę Ramosa leżącą na blacie. Dotknęła jej palcem i poczuła coś. Ale nie mogła odblokować ekranu. Przeklęła w duchu i spojrzała na ukochanego.
- Gdybym żyła zrobiłabym ci z dupy jesień średniowiecza. - syknęła, a Sergio w tej chwili lekko się uśmiechnął, co ją zdziwiło. 
- Ramos! - usłyszała donośny głos, na dźwięk którego szeroko się uśmiechnęła. W drzwiach stał Fernando i wiercił wzrokiem dziurę w brzuchu Ramosa. - Kretyn. - syknął i podszedł do niego. - Ubieraj się, idziemy do domu. - dodał sięgając po skórzaną kurtkę przyjaciela. 
- Wydawało mi się, że słyszę głos Milagros... - szepnął przenosząc wzrok z kieliszka na Torresa. 
- A mi się wydawało, że jesteś choć trochę mądrzejszy i nie pójdziesz się upić. - powiedział pomagając mu założyć kurtkę. - A tak z ciekawości, co ci powiedziała? - zapytał.
- Że zrobi mi z dupy jesień średniowiecza. - parsknął ledwo stojąc na nogach. 
- Milagros, jesteś tu? - zapytał Fernando. - Całkowicie się z tobą zgadzam. - zakończył i przełożył przez szyję ramię Ramosa. Przez cały ten czas Milagros nie dowierzając spoglądała na nich. Ale dlaczego Sergio słyszał ją dopiero teraz?! Dlaczego nie słyszał jej łkania, jej przeprosin, jej szlochów?!

Od autorki: Witam po ponad miesięcznej przerwie. Planowałam zakończyć to opowiadanie w wakacje, ale jednak coś nie wyszło. A teraz nie wiem jak to będzie bo od początku mam nawał obowiązków i nauki w szkole. Będę robiła co w mojej mocy. Zostawiam Was z bardzo krótkim rozdziałem, który przed chwilą napisałam. Nie jest jakiś wybitnie dobry, ale nie jest też chyba tragiczny. Zostawiam opinię Wam. Pozdrawiam i do napisania, Laurel.

sobota, 2 sierpnia 2014

wspomnienie pierwsze

Tak bardzo chciał, żeby to wszystko nie było rzeczywistością. Milagros była jego częścią, tą lepszą połową. Myślał, że zestarzeją się razem w małym domku nad morzem, że będą mieć dzieci i wnuki. Mieli być razem do końca... a teraz w idealnie dopasowanym garniturze kucał na ziemi rzucając herbaciane róże na trumnę ukochanej, którą po chwili zaczęto zasypywać. Łzy ciurkiem spływały po policzkach Sergia, a całe ciało drżało. Czuł na ramieniu dłoń Fernando, swojego najlepszego przyjaciela. To on od kilku dni był przy Ramosie. Słuchaj go, pocieszał, za każdym razem zamykał barek, by on nie dorwał się do alkoholu. Gdy trumna Milagros została już całkowicie zasypana zrobiło mu się duszno i słabo. Nie mógł złapać oddechu, czuł, że się dusi. Zachwiał się na nogach i zapewne gdyby nie Fernando - przewróciłby się. Hiszpan odciągnął go od tego wszystkiego i pomógł usiąść pod drzewem, sam po chwili zrobił to samo. Siedział w milczeniu, ponieważ słowa były zbędne.
Obserwowała to wszystko z mocnym uściskiem w żołądku. Miała ochotę zwymiotować. Widziała jak w zakładzie pogrzebowym robią wszystko, żeby tylko jej ciało się nie rozpadło. Smarowali formaliną, malowali, czesali, ubierali. Jeszcze nigdy nie miała na sobie tyle... wszystkiego. Stała nad swoim grobem i widziała jak Sergio ostatkami sil wrzuca do głębokiej dziury z jej trumną bukiet herbacianych róż, które tak kochała. Widziała, że jest załamany, blady, miała wrażenie, że mężczyzna zaraz zemdleje. Gdy usiadł razem z Fernando pod drzewem wtuliłam się w ramię przyjaciela i zaczął płakać jak małe dziecko. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogła nic zrobić, po prostu nic.

Siedział na podłodze z kubkiem gorącej herbaty w dłoni i przez ogromne, szklane drzwi obserwował krople deszczu uderzające o taras, ciemne chmury nad domami i złote pioruny uderzające w polane w oddali. Uwielbiał burze. Zawsze wtedy wydawało mu się, że wszystko dookoła się zatrzymuje, że jest tylko on i potęga żywiołu. Raz próbował nawet zrobić zdjęcie pioruna, jednak nic z tego. Spędził na podłodze salonu całą noc i spóźnił się na trening. Ale mógł obserwować najpiękniejsze zjawisko na świecie. Burzę. Tej nocy miał ochotę na pizzę. Nie wiedzieć dlaczego. Tak naprawdę jej nie lubił, ale tej nocy po prostu musiał ją zjeść. Szybko wybrał numer najlepszej pizzeri w Madrycie i poprosił o dostawę do domu. Bał się, że rzez taką pogodę nie będzie szans, ale mylił się. Po godzinie usłyszał dzwonek do drzwi. Odłożył kubek herbaty, ostatni raz rzucił okiem na ciemne, złowrogie wręcz chmury i podszedł do drzwi wejściowych. 
- Dobry wieczór, zamawiał pan dużą pizzę pepperoni? - zapytała młoda brunetka, której twarz była ukryta pod dużą czapką z daszkiem. 
- Tak, ile płacę? - zapytał wpatrując się w jej duże oczy, ukryte pod wachlarzem kruczoczarnych rzęs, które od razu go zafascynowały. Nie usłyszał, ile kosztowała pizza, po prostu podał dziewczynie banknot z kieszeni. - Reszta dla ciebie. - dodał, a dziewczyna wybałuszyła oczy. 
- DzDziękuję. - jęknęła nie mogąc uwierzyć w nominał jaki widziała. 
- Jestem Sergio. - wyciągnął dłoń i podał ją dziewczynie, która szybko ją ścisnęła.
- Wiem. Znam pana, znaczy cię, znaczy... Jestem Milagros. - uśmiechnęła się lekko, a na jej piegowatych policzkach pojawiły się wielkie, czerwone rumieńce. 
- Może zjadłabyś ze mną? Obawiam się, że sam nie dam rady zmieścić tak dużej ilości jedzenia. - parsknął spoglądając na wielkość pudełka, w którym była pizza. 
- Przepraszam, ale nie mogę, muszę wracać do pracy. Dobranoc. - znów posłała mu uśmiech i zeszła z pierwszego stopnia. 
- Zaczekaj! - zawołał Sergio. Odłożył pizzę na szafkę i szybko wyciągnął jedną herbacianą różę z bukietu w wazonie, który stał na szafce przy wejściu do domu. - To dla ciebie. Mam nadzieję, że kiedyś znów się spotkamy. - powiedział lekko się uśmiechając i podał prezent dziewczynie. Ona tylko ujęła różę, powąchała ją i przebiegła kilka metrów do samochodu. Gdy odjeżdżała posłała stojącemu na deszczu, przemokniętemu do suchej nitki piłkarzowi najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widział.

Po pogrzebie od razu wrócił do ich domu... jego domu. Był cieniem człowieka. Od kilku dni nic nie jadł, nie wychodził z domu. Wpadł jak burza do sypialni i rzucił na łóżko. Wciąż leżała na nim pościel z tamtego dnia. Nieskazitelnie biała, która pięknie kontrastowała z czerwoną farbą na ścianach pokoju. Czuł zapach Milagros. Wciąż mógł rozróżnić jej kokosowy balsam do ciała, kawowy szampon do włosów i delikatne perfumy. Zawsze, gdy miała zły dzień w pracy zanosił ją na rękach do sypialni kładł na łóżko i smarował jej zmęczone ciało balsamem. Zasypiała w jego ramionach odprężona, zrelaksowana... niczym się nie martwiła.
- Dlaczego mnie zostawiłaś? - jęknął połykając swoje łzy. - Nie potrafię bez ciebie żyć. - powiedział to takim głosem, że Milagros zmiękły kolana. Serce ją bolało, że nie mogła nic zrobić. Położyła się na łóżku obok niego. Nie wiedziała, że może go dotknąć, czy ona lub Sergio coś poczują, ale nie mogła się powstrzymać. Delikatnie położyła opuszki palców na jego ramię. Na początku nic nie czuła, jednak po chwili potrafiła rozpoznać materiał garnituru. Serce zabiło jej szybciej. 
- Sergio, jestem tutaj. - szepnęła przykładając policzek do jego karku, lecz tego nie poczuła. Łzy napłynęły jej do oczu, by p chwile spłynąć po policzku na skórę Hiszpana. Chciała móc go poczuć, nie tylko ten kawałek materiału na nim, ale jego samego. Chciała się wtulić w gorące ciało Sergia i zasnąć, już na zawsze przy nim zostać. Jeśli już miała umrzeć, to dlaczego po prostu nie poszła do nieba, tylko została tutaj, na Ziemi, kompletnie sama, nie mogąc nic zrobić. Była dryfującą duszą. Bezradną.  Kurczowo złapała za garnitur i łkając wtuliła się w niego. Tak bardzo chciała wrócić do Sergia, mogła nawet zaprzedać duszę diabłu, by powrócić. Poczuła, że oddech piłkarza się uspokoił. Nachyliła się i zobaczyła, że Sergio śpi. Postanowiła więc zrobić to samo. Wsunęła dłoń pod jego, mimo, że nic nie czuła wtuliła się w jego plecy jak najmocniej umiała i zamknęła oczy. Dlaczego po prostu nie odeszła, dlaczego musi patrzeć na to cierpienie ukochanego? Dlaczego?

Od autorki: Uf, za nami pierwszy rozdział. Wiem, że jest krótki, ale całe opowiadanie takie będzie. Napisałam go przed chwilą i muszę przyznać, że uroniłam znów kilka łezek. Mam nadzieję, że się podoba, bo mi bardzo. Zapraszam na nowy rozdział na Alvaro. Pozdrawiam i do napisania, Laurel!
Zapraszam do zaobserwowania laurel-torres aby być zawsze na bieżąco!

piątek, 18 lipca 2014

Prolog

- Nie, nie, nie! Milagros, proszę! Nie! Kocham cię, tak bardzo cię kocham. - wołał żałosnym głosem krztusząc się swoimi własnymi łzami. Wtulił twarz w jej klatkę piersiową. Wydawało mu się, że się podnosi, że oddycha, miał nadzieję, że zaraz się odezwie, jednak tak się nie stało. Leżała w łóżku, wyglądała jak Królewna Śnieżka. Blada, z wachlarzem kruczoczarnych rzęs, a dookoła jej drobnej twarzy rozlane były ciemne loki. Łkał jak małe dziecko, któremu właśnie lekarka pobiera krew. Jednak w tej chwili jego krzyki i jęki przepełnione były niezliczoną ilością uczuć. Wrzask wydobywający się z jego gardła nie przypominał niczego znajomego. Był rozdzierający, pełny bólu, miłości i goryczy. - Nie zostawiaj mnie. Błagam. Nie mogę żyć bez ciebie, skarbie... - wychrypiał ujmując w dłonie jej porcelanową twarz. Dziewczyna leżąca kilka centymetrów od niego była lekka i wiotka. Nie mógł uwierzyć, że trzy godziny temu, w dresie szykowała mu jajecznicę, że usiadła mu na kolanach i pocałowała w czoło pokazując dziecięcy pokój w gazecie. - Jesteś wszystkim. - jęknął. - Jeszcze nikogo nie kochałem tak jak ciebie. - szeptał jąkając się i ściskając jej małą dłoń. - Milagros Negrete ani waż się umrzeć! Mamy przed sobą całe życie! Razem się zestarzejemy, weźmiemy ślub, będziemy mieli gromadkę dzieci... może nie w tej kolejności, ale obiecuję ci to! Przyrzekam! Tylko mnie nie zostawiaj... - cały się trząsł. Nie wytrzymywał już tego wszystkiego. Czuł niemoc. Nie mógł nic zrobić. Pierwszy raz w życiu nic nie zależało od niego. Chciał znów ujrzeć jej oczy. Jej piękne karmelowe oczy, w których przeplatały się czarne i złote niteczki. Mógł z nich odczytać wszystko. Nie umiała kłamać, ale zawsze go uspokajała. Wystarczała sekunda, wystarczyło, że spojrzała na niego choć przelotnie - już był spokojny, wiedział, że go kocha, jest przy nim i nie zostawi. Wystarczyło jedno spojrzenie. Rano, gdy wychodziła pokłócili się - o głupotę. Posprzeczali się o cholerne firanki. Odwróciła się i na niego nie spojrzała. Trzasnęła drzwiami i zniknęła w sypialni. A teraz nie żyła. 

Nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nie umiała oddychać. Ledwo trzymała się na nogach stojąc obok ukochanego. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. 
Leżała w łóżku, pewnie się zdrzemnęła, kiedy on wyszedł na trening. Usłyszała jego głos, wchodząc do domu zawołał ,,Jestem, skarbie". Kiedy wtargnął do sypialni, wpuszczając do środka promienie słońca od razu się uśmiechnęła. Skoczył na łóżko i pocałował ją. Chciała odwzajemnić pocałunek, jednak nie umiała. ,,Skarbie..." szepnął odsuwając się od niej. Spoglądała na niego zdezorientowana. Nagle na jego twarzy dostrzegła niepokój. Zaczął ją wołać po imieniu i szarpać. ,,Hej, hej, nic mi nie jest, spokojnie" - tłumaczyła delikatnie się uśmiechając, jednak to nie pomagało. Wstała z łóżka, położyła dłoń na jego ramieniu i... nagle wszystko stanęło w miejscu. Leżała w tym samym miejscu, blada jak nigdy, wiotka, nie ruszała się. A on krzyczał, łkał i płakał. Nie mogła nic zrobić. Chciała się jak najszybciej obudzić z tego koszmaru. 

Od autorki: Witajcie po dość długiej przerwie. Musiałam sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Postanowiłam wrócić, bo nie umiem nie pisać. Pousuwałam kilka blogów, na które straciłam wenę, może jeszcze do nich kiedyś wrócę, ale na razie chcę się zająć tymi. Na Alvaro i Isco rozdziały powinny pojawić się w ciągu najbliższych dni. Ten prolog po prostu musiałam dodać. Płakałam przy pisaniu prologu i zapewne będę płakać przy rozdziałach. Mam nadzieję, że się spodoba. Postanowiłam również nie informować o nowych rozdziałach. Zaobserwuj, lub podaj GG w komentarzu. Pozdrawiam i do napisania, Laurel.
P.S. Nowości nadrobię pod koniec przyszłego tygodnia, gdy przyjadę z Zakopanego. 

Zapraszam do zaobserwowania laurel-torres aby być zawsze na bieżąco!

niedziela, 18 maja 2014

Hello

've been alone with you
Inside my mind
And in my dreams I've kissed your lips
A thousand times
I sometimes see you
Pass outside my door

Hello!
Is it me you're looking for?
I can see it in your eyes
I can see it in your smile
You're all I've ever wanted
And my arms are open wide
Because you know just what to say
And you know just what to do
And I want to tell you so much
I love you

I long to see the sunlight in your hair
And tell you time and time again
How much I care
Sometimes I feel my heart will overflow

Hello!
I've just got to let you know
'Cause I wonder where you are
And I wonder what you do
Are you somewhere feeling lonely?
Or is someone loving you?
Tell me how to win your heart
For I haven't got a clue
But let me start by saying
I love you

Hello!
Is it me you're looking for?
'Cause I wonder where you are
And I wonder what you do
Are you somewhere feeling lonely?
Or is someone loving you?
Tell me how to win your heart
For I haven't got a clue
But let me start by saying
I love you