sobota, 28 lutego 2015

wspomnienie trzecie

Przez całą noc mówiła do niego mając nadzieję, że ją usłyszy, tak jak usłyszał w barze, lecz bezskutecznie. Wołała, krzyczała, uderzała pięściami o ściany by tylko coś usłyszał. Bezradnie osunęła się na podłogę opierając się o drzwi. Myślała, że to zawieszenie pomiędzy światami zostało jej dane, by mogła pożegnać się z ukochanym, ale tylko raniło jej to serce. Nie chciała już móc tylko patrzeć, to tak bardzo bolało. Chciała odejść. Nie miała pojęcia z czym się to wiąże, ale nie chciała wciąż czuć tego bólu. Nad ranem Sergio się obudził. Wiodła za nim wzrokiem gdy ledwo stojąc na nogach schodził po schodach. Modliła się, by tylko nie upadł. Stała oparta o blat i przyglądała się Sergio gdy ten robił śniadanie. W pewnym momencie zaczął cicho nucić, podśpiewywać ich piosenkę. Szybko na twarzy Milagros pojawił się uśmiech. Przypomniała sobie jak zawsze, gdy w radiu leciała ta piosenka Sergio porywał ją do tańca. Był wspaniałym tancerzem, a jego specjalnością była szeroko pojęta salsa. Parsknęła śmiechem gdy zauważyła, jak jego nogi zaczynają przebierać w miejscu, a po chwili tańczą. Zobaczyła na twarzy Sergio uśmiech. Sięgnął do półki, z której wyciągnął dwa talerze. Postawił je na stoliku, nałożył na każdy z nich porcję jajecznicy i podbiegł do schodów.
- Chodź na śniadanie, skarbie! - zawołał. Zaraz po tych słowach najwyraźniej zdał sobie ze wszystkiego sprawę. Zagryzł usta i zacisnął szczękę. Milagros obserwowała to wszystko ze łzami w oczach. Widziała jak kolana się pod nim uginają, jak siada na schody i chowa twarz w dłonie. - Ale ciebie już przecież nie ma. - szepnął do siebie. opierając łokcie na kolanach i przygryzając palec wskazujący prawej dłoni. Zawsze tak robił, żeby nie zacząć płakać. Robił tak gdy oglądali melodramaty, gdy po przegranym meczu siadał na kanapie, a wściekłość go rozsadzała. Uklękła przed nim i dotknęła dłonią jego twarzy. Sergio zamknął oczy, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Jestem przy tobie. - szepnęła delikatnie całując go w czoło.
~*~
- Sergio, gdzieś ty do jasnej cholery był?! - zawołał Adam, który był aż cały czerwony ze złości.
- Przepraszam, szukałem obrączek. - odpowiedział przeczesując włosy dłonią.
- Ale masz je?!
- Oczywiście. - sapnął podając kuzynowi pudełko z obrączkami. Razem weszli do kościoła i stanęli z prawej strony. Sergio od razu w oczy rzuciła się drobna, ciemnowłosa kobieta w długiej, niebieskiej sukni stojąca naprzeciw niego. Miała rozpuszczone długie, czarne loki i intensywnie spoglądała na niego. Usta miała zaciśnięte w wąską kreskę i mocno ściskała bukiet kwiatów. Dziewczyna stojąca obok, w podobnej, lecz ciemniejszej sukni lekko ją szturchnęła. W tym momencie rozległy się pierwsze dźwięki Marszu Mandelsona, a Marie, wraz z ojcem weszła do kościoła przez olbrzymie, drewniane wrota. Jak zawsze wyglądała pięknie. Pociągała go, to oczywiste ale nigdy nie odważyłby się tknąć dziewczyny swojego najlepszego przyjaciela, którym był Adam. Chciał się skupić na całej ceremonii, ale pewna piękna brunetka mu to uniemożliwiała. Co kilka sekund spoglądała na niego kątem oka, a kiedy on to robiłem od razu wzdychała nerwowo. Kilka razy miał ochotę się zaśmiać, ale dla dobra wszystkich się powstrzymywał. Po ceremonii wszyscy udali się do wielkiej sali, która była przyozdobiona złotymi i czerwonymi duperelami, na które w sumie nie zwracał uwagi. Kilkukrotnie był świadkiem poważnej kłótni Marie z organizatorką wesela, także sądząc po zachowaniu kobiety - było to bardzo ważne. 
Siedział przy stole z młodymi i ich rodzinami, w końcu był drużbą. Naprzeciw niego siedziała ta ciemnowłosa istota, która starała się na niego nie spoglądać, ale coś jej to nie wychodziło. Gdy zespół zaczął grać szybko wstał od stołu, poprawił guziki marynarki, przeczesał szybko włosy i stanął obok dziewczyny. 
- Mogę prosić? - zapytał z uśmiechem na twarzy wyciągając ku niej rękę. Przechodząca za nią Marie prowadzona przez Adama na parkiet lekko szturchnęła brunetkę, która wyciągała dłoń w kierunku kieliszka. Gdy to zrobiła jej dłoń mimowolnie dotknęła jego. Mocno ją chwycił i nie czekają na jakiekolwiek słowa protestu powlókł na sobą między tłum tańczących ludzi. Chwytliwa piosenka, którą przed chwila grał zespół skończyła się, a wokalistka zaczęła śpiewać utwór Sarah Mclachlan.
- Milagros. - szepnął kładąc jej lewą dłoń na swoim ramieniu. Brunetka nie spoglądała na niego, tylko miała spuszczoną głowę. 
- Sergio. - wręcz syknęła jego imię przez zaciśnięte zęby. Miał ochotę parsknąć śmiechem, ponieważ jej ton był przeuroczy, jednak się powstrzymał.
- Nie umiesz tańczyć. - zaśmiał się cicho chcąc przełamać pierwsze lody. 
- Ty za to umiesz. - podniosła głowę i spojrzała na niego z grymaśnym, ironicznym uśmiechem. W tym momencie okręcił ją, a Milagros nie chcąc stracić uwagi opadła na jego klatkę piersiową. Uśmiechnął się do niej szeroko, a dziewczyna tylko prychnęła chcąc jak najszybciej odejść. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął z powrotem. 
- Dlaczego jesteś taka szorstka?! - zapytał spoglądając na nią zmrużonymi oczami.
- Po prostu nie mam ochoty być twoją następną zdobyczą, okej?! Zdajesz sobie sprawę z tego, że masz reputacje kobieciarza, a ja nie jestem taka!
- Jaka?
- Pierwsza lepsza! - odpowiedziała podnosząc głos. Jedna z par spojrzała na nich, jednak po kilku sekundach wrócili do tańca. 
- A nie pomyślałaś, ze to są tylko głupie plotki? Albo jakieś wydarzenia wyrwane z kontekstu? Nie mam zamiaru cię uwieść, przelecieć i porzucić! - odparł lekko się uśmiechając. Wyciągnął do niej rękę, czekając aż poda mu swoją dłoń. Widział jak się waha, ale po chwili była już przy nim zakładając mu ręce na kark. - Proszę, uśmiechnij się! - powiedział żartobliwym tonem. O dziwo uczyniła jego prośbę, a Sergio ujrzał urocze dołeczki w jej policzkach.
~*~
Jak miał bez niej żyć? Jak miał funkcjonować bez niej u boku? Nie wiedział. Nie miał siły. Nie umiał. Siedział na podłodze otoczony pustymi kartonami, do których miał zacząć sprzątać rzeczy Milagros. Drżącymi dłońmi wysunął jedną z szuflad z jej ubraniami. Koszulki były idealnie wyprasowane i poskładane. Wyciągnął jedną z nich, którą Milagros miała na sobie gdy spotkali się na rynku przy fontannie. Jego opuchnięte, czerwone oczy znów zaszły łzami. Odłożył koszulkę na bok i znów spojrzał do szuflady. Wzrok Sergio przykuło malutkie pudełeczko. Nim je wyciągnął już doskonale wiedział czym jest. Doznał szoku. Miał wrażenie, że jego serce przestaje bić, nie mógł oddychać. Test ciążowy. Przed śmiercią Milagros myślała, że jest w ciąży. Że nosi pod sercem ich dziecko. A co jeśli była? Jeśli zmarła nie tylko ona ale także ta mała istota? Nie mógł zebrać myśli. Ukrył twarz w dłoniach i znów zaczął płakać jak małe dziecko.
Obserwowała to wszystko opierając się o drzwi. Wszystko ją bolało, nie miała już siły płakać, krzyczeć i walić dłońmi o ścianę. Przed śmiercią miała takie przeczucie, myślała, że jest w ciąży, zrobiła test, który był negatywny. Wiedziała, że Sergio na razie nie chce dzieci, próbowała to szanować, ale gdyby okazało się, że jest w ciąży zrobiłaby dla tego maleństwa dosłownie wszystko.
Sergio zerwał się z łóżka na równe nogi i pobiegł do łazienki. Zaczął przekopywać stojak z ręcznikami, kosz na śmieci, ale niczego nie znalazł. Wyrzucił pudełko po teście i usiadł na skraju wanny. Miał zaciśniętą szczękę i pięści, a po czerwonych policzkach spływały mu łzy. Nagle wstał, otworzył szufladę pod lustrem z kosmetykami Milagros, do której nigdy nie zaglądał i szybko znalazł to co chciał. Trzymał w dłoniach test ciążowy z wynikiem negatywnym. Odłożył go, oparł się o umywalkę i zaczął głośno, żałośnie łkać.
- Sergio... - szepnęła cicho podchodząc do niego. Objęła jego plecy i oparła głowę na łopatkach. - Tak bardzo cię kocham. - dodała zamykając oczy.
- Też cię kocham. - usłyszała nagle. Serce podskoczyło jej do gardła. Odsunęła się od Hiszpana jak poparzona i spoglądała na niego zdezorientowanym wzrokiem. Przechyliła głowę tak, że mogła spojrzeć w lustro. Sergio przetarł oczy i uniósł głowę spoglądając w lustro, w które po chwili wbił swój wzrok. Poczuł mocny uścisk w dołku. Widział ją. Naprawdę ją widział! - Milagros! - jęknął. Szybko odwrócił się, jednak nikogo za nim nie było. Znów spojrzał w lustro. Postać drobnej, bladej brunetki spoglądała na niego dużymi, okrągłymi oczami.

Od autorki: Witam na tym opowiadaniu po blisko półrocznej przerwie. Po prostu muszę je dokończyć! nie ma innej opcji! Mam nadzieje, że jeszcze ktoś będzie je czytał. Zapraszam również na nowy rozdział na powiedz-kocham. Co do rozdziału jestem z niego zadowolona, mam nadzieję, że Wam również się spodoba. Czekam na komentarze i opinie. Pozdrawiam i do napisania, Laurel.